Wiele ryzykownych, a wręcz
szaleńczych misji musiało
wcześniej czy później
przyczynić się do tego, że
Wichura zginął podczas
wykonywania niebezpiecznego
zadania. Jednak uniknął
schwytania, pokazowej
egzekucji, czy też niegodnej
śmierci w którymś z
hitlerowskich obozów
zagłady.
Nic nie zapowiadało tego, że
6 grudnia 1943 r. okaże się
ostatnim dniem życia Henryka
Oleksiaka.
To miała być bowiem jedna z
tych samorzutnych akcji, nie
uzgodniona z władzami AK.
Chodziło w niej o wykonanie
wyroku na zarządcy
przejętych przez Niemców
majątków Paulinów i
Seroczynek – Eugeniuszu
Sulerzyckim, Polaku
wysiedlonym wraz z rodziną z
Wielkopolski. Choć Oleksiak
parokrotnie zasadzał się na
Sulerzyckiego jak do tej
pory nie udało mu się nawet
go zadrasnąć. Akcje
okazywały się pechowe, jak
gdyby stanowiły przestrogę
dla Wichury. Ten jednak nic
z tego sobie nie robił. Na
początku grudnia zaplanowano
próbę kolejnego wykonania
wyroku. Wraz z Witoldem
Ręczmieniem Oleksiak
zasadził się na wracającego
z majątku powozem
Szulerzyckiego. Ten nie dał
się zaskoczyć, choć do
zabudowań folwarcznych nie
było wszak daleko i kiedy
partyzanci zatrzymali
bryczkę, a Wichura wszedł na
stopień Sulerzycki wyciągnął
błyskawicznie pistolet zza
pazuchy i strzelił prosto w
głowę Oleksiaka. Wichura
stoczył się zalany krwią na
ziemię, konie wystraszone
wystrzałem poniosły powóz
ratując tym samym zarządcę
przed towarzyszem Oleksiaka.
Zresztą ten widząc co się
stało rzucił się na pomoc
ciężko rannemu Wichurze. Na
odgłos strzelaniny jak spod
ziemi na drodze wyrośli
niemieccy żołnierze biegnąc
zbliżali się coraz bliżej do
partyzantów. Wtedy Oleksiak
zmusił Ręczmienia by ten go
dobił i dalej ratował się
sam. Był to ostatni moment
na skuteczną ucieczkę i
„Mak” skorzystał szczęśliwie
z niej.

Natychmiast też Niemcy
donieśli o zabiciu Wichury
staroście Gramssowi. Ten nie
bez powodu przydzielił potem
Sulerzyckiemu jako stałą,
prywatną ochronę 12
żołnierzy, gdyż podejmowano
jeszcze bezskuteczne akcje
odwetowe wymierzone w jego
osobę.
Wiele osób nawet z kręgu
„Wichury” kwestionowało
zasadność działań w celu
zgładzenia zarządcy
Sulerzyckiego. Zwłaszcza, że
człowiek ten wykorzystując
swoje stanowisko
niejednokrotnie pomagał
Polakom prześladowanym przez
hitlerowców, ale nie
zmieniało to faktu iż
współpracował z okupantami,
a to Oleksiakowi wystarczało
aż nadto. Wszystkim też
znany był zaś gwałtowny
charakter i porywczy
temperament Oleksiaka,
częsta samowola i dążenie do
przeprowadzania akcji
własnymi siłami bez
wcześniejszego uzgodnienia
ich z miejscowym dowództwem
AK. Z drugiej strony nikt
nie śmiał głośno
kwestionować jego
patriotyzmu, oddania sprawie
i ustawicznego stawiania
przez „Wichurę” swego życia
na szali.
Oleksiak był jak ta
nieokiełznana wichura, ale
potrafił też jak nikt inny
skupić wokół siebie chętnych
do czynnej walki, gotowych
pójść za nim nawet w ogień.
Jego zalety i predyspozycje
w czasie pokoju nie mogły
się w pełni ujawnić z
przyczyn oczywistych, ale
kiedy nadarzyła się okazja
podczas wojny i okupacji
oddał dla kraju nieocenione
zasługi. Historia Polski
znała wielu takich ludzi,
których talenty odpowiednio
ukierunkowane wykorzystywane
były tak jak należało – do
bezpardonowej walki z
wrogiem. Zginął bohatersko
za wolną Polskę i taki
pozostał w naszej pamięci.
Opracowanie za:
Dariusz Kosieradzki, Henryk
Oleksiak - "Wichura"
Więcej o akcjach zbrojnych
dowodzonych przez Henryka
Oleksiaka odnaleźć można na
stronie Dariusza
Kosieradzkiego. |

fot. za
Dariusz Kosieradzki, Henryk
Oleksiak - "Wichura" (z
archiwum rodzinnego
Oleksiaków) |